GrzegorzGortat

Facebook czy book? Wybieram „book”

Kiedy przed ośmioma laty dołączałem do grona użytkowników Facebooka, towarzyszyła mi nadzieja, że nowa platforma stanowić będzie forum do wymiany poglądów i doświadczeń, zarazem zapewniając sposobność do budowania pozytywnych relacji między fejsbukowiczami. Medium społecznościowe wydawało się stosownym narzędziem, by w świecie „samotnych wysp” zmniejszać odległości i niwelować niepotrzebne różnice.


Jednocześnie Facebook postrzegałem jako swego rodzaju bibliotekę, nieustannie rosnący zbiór obrazów, opinii i artefaktów, gdzie każdy może coś od siebie zaoferować oraz śledzić poczynania innych. Otwartość na poglądy, które niekoniecznie podzielamy, ciekawość świata rozumiana jako podążanie wieloma ścieżkami – to od wieków oczywista droga do poszerzania jednostkowej i kolektywnej wiedzy oraz narzędzie do budowania autentycznej, nie tylko deklarowanej, tolerancji.


Co wiem po ośmiu latach? Facebook stał się terenem walki międzyplemiennej – i nie mam na myśli wyłącznie polskich realiów. Pod sztandarami równości i tolerancji głosimy „jedynie słuszne poglądy”, z zaciekłością konkwistadorów zwalczając inne postawy. „Debata” stała się tylko pustym słowem, skoro z góry zakładamy, jakie argumenty należy uznać, a jakie zasługują na potępienie. Werbalna pałka zastąpiła sztukę dyskutowania, wulgaryzmy stały się narzędziem do akcentowania swych racji. Dziękuję, beze mnie.


Zamknięci we własnych bańkach, a przecież przekonani o własnej wrażliwości na wieloraki obraz świata, rozsyłamy treści na odległość śmierdzące oszustwem, klikamy oczywiste fejki i podpisujemy się pod setkami apeli, nie próbując nawet wczytać się w ich treść. Ważne jest tylko, by oponentowi dołożyć, a „swoim” przypisać chwałę. Najwyraźniej zapominamy, że kiedy innych obrzucamy błotem, brud przywiera również do nas. Z wojny, w której osiem ***** *** ma zastąpić argumenty, nikt nie wyjdzie czysty.


Gdzie podziali się śmiałkowie, gotowi wystawiać na szwank WŁASNY prestiż dla obrony WŁASNYCH poglądów, narażający WŁASNY autorytet dla sprawy, w którą bezgranicznie wierzą? Tak pojmowany indywidualizm jest na wymarciu. Królują kolektywizm, plemienna lojalność, opacznie rozumiana wspólnota interesów, asekuranctwo, anonimowość, bezpieczna bylejakość, chowanie się za plecami innych.


Dlatego na pytanie „Facebook czy book” odpowiadam: „book”. I nie mówię tak jedynie z pozycji pisarza.

„Literaturą jestem”. Franz Kafka

„Lecz literaturą jestem, niczym innym nie jestem i niczym innym być nie mogę” – w świetle życia, śmierci i twórczości Kafki deklaracja złożona przed laty wobec Felicji okazała się szczerym wyznaniem wiary – o życiu Franza Kafki pisze Grzegorz GORTAT.


W 1907 roku w jednym z lutowych numerów berlińskiego tygodnika literackiego „Die Gegenwart” ukazało się omówienie sztuki Franza Bleiego, popularnego wówczas pisarza, dramaturga i wydawcy. Tekst kończy się następująco: „Dowodem wysokiego poziomu, jaki osiągnęła dziś niemiecka literatura, jest fakt, że mamy kilku pisarzy zdolnych zaspokoić jej wysokie standardy, takich, którzy ozdabiają najbardziej różnorodne aspekty istnienia swoją sztuką i okrucieństwem. Heinrich Mann, Wedekind, Meyrink, Franz Kafka oraz kilku jeszcze wraz z autorem tej sztuki należą do tego namaszczonego towarzystwa”. Zaiste godne towarzystwo – Heinrich Mann już wtedy był uznanym autorem, Wedekind i Meyrink cieszyli się niemałą popularnością wśród czytelników z kręgu języka niemieckiego. Zaliczenie Kafki do grona ówczesnych tuzów literatury było dla 24-letniego Franza dużym wyróżnieniem. Rzecz w tym, że przyszły autor Zamku nie opublikował do owego dnia nawet jednej linijki, o czym Max Brod, autor tekstu w „Die Gegenwart”, doskonale wiedział... czytaj dalej

"Nic już nie będzie tak jak dawniej" Czy aby na pewno?

Świat wyraźnie zwolnił, na moment chyba się zatrzymał; może właśnie obiera nowy kierunek. Jeśli nastąpi zmiana, chciałoby się wierzyć, że będzie to odmiana na lepsze i że przyjmie trwały charakter. Czy tak się stanie? – pyta Grzegorz GORTAT


W świecie anglojęzycznym określenie travel light oznacza „podróżowanie z lekkim bagażem”. Zalety? Większa swoboda ruchu (czyż nie stawiamy na wolność?), łatwość przemieszczania się, uwolnienie od roli stróża własnego dobytku, możliwość skupienia uwagi na tym, co w przemierzaniu świata najcenniejsze: kontemplowanie widoków, poznawanie nowych miejsc, spotkania z ludźmi, zbieranie doświadczeń, wyciąganie wniosków, zdobywanie wiedzy.

A gdyby tak zasadę travel light uczynić stałą praktyką życia? Pozbyć się balastu niepotrzebnych dóbr, śmieciowych idei, zwodniczych miraży podsuwanych przez sezonowych celebrytów, pragnień podsycanych reklamami. Czy to projekt realny, czy jedynie życzeniowe myślenie zrodzone pod wpływem okoliczności? Zwłaszcza teraz warto zamiar porzucenia balastu przemyśleć na poważnie, a jeszcze lepiej zacząć realizować. Rzadko przecież się zdarza, by Historia dawała nam ku temu tak znamienną sposobność... czytaj dalej

Cenzura. Co wolno, a czego nie wolno na YouTube?

Jest rok 2009, właśnie ukazuje się moja powieść Szczury i wilki. Książka jest adresowana do współczesnego młodego czytelnika i ma być przestrogą przed powtórzeniem się Auschwitz. Tuż przed premierą książki zamieszczam na YouTube krótki filmowy zwiastun. Niemal dokładnie dziesięć lat później YouTube usuwa angielską wersję filmiku, a na polską nakłada ograniczenie wiekowe. Coś jest nie tak – pisze Grzegorz GORTAT


Kiedy w 2008 roku wydawca poprosił mnie o napisanie powieści dla młodzieży, z miejsca się zgodziłem. Pomysł nosiłem w głowie od kilku lat, nie byłem jednak pewny, czy znajdę wydawcę gotowego podjąć ryzyko publikacji. Współczesna powieść o Auschwitz? Kierowana do młodego czytelnika? Czy to się sprzeda? Na szczęście wielu przyjaciół i współpracowników podeszło do propozycji z entuzjazmem. Podzielali moje przekonanie, że w czasach odradzania się nazizmu o koszmarze Auschwitz trzeba przypominać zwłaszcza współczesnemu pokoleniu. Nie przypadkiem Henryka-Heinricha uczyniłem jednym z bohaterów powieści... czytaj dalej

23 MARCA 2019 r. w radiowej JEDYNCE
odbyła się premiera słuchowiska mojego autorstwa.

Dwie śmierci Simona Mathiasa

Franciszek Kroll, bibliotekarz mieszkający samotnie w służbówce na poddaszu jednego z miejskich gimnazjów, jest "akuszerem książek" - w tajemnicy przed światem czyta odrzucone utwory zupełnie nieznanych sobie autorów, bo wierzy, że w ten sposób pozwala rękopisom "przyjść na świat". Tłumaczy: "Z rękopisami jest jak z ludźmi. Każdy ma prawo opowiedzieć swoją historię. (…) Muszą tak jak człowiek przejść cały cykl od narodzin po śmierć". Za sprawą jednego z rękopisów spotyka Wiktorię Ulrich i poznaje historię Simona Mathiasa.
To opowieść o przewrotności życia i zwodniczości literatury - o kłamstwach, w jakie gotowi jesteśmy uwierzyć, byle odsunąć od siebie niechcianą prawdę.

Reżyseria: Przemysław Wyszyński.

Obsada: Szymon Kuśmider, Grażyna Barszczewska, Piotr Bajtlik, Tomasz Marzecki, Zbigniew Dziduch, Anna Szymańczyk, Krzysztof Stelmaszyk

Nagranie jest dostępne na stronie Polskiego Radia