s.główna

Nr 28       17 lipca 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

PREMIERA NOWEJ KSIĄŻKI


Projekt okładki książki

Powieść Pan Rasmussen, której wydawcą jest Harper Collins Polska, ukaże się 5 sierpnia. Jak ją zaklasyfikować? Pan Rasmussen to poniekąd kryminał, jest przecież zbrodnia, ofiara i policyjne śledztwo. Lecz przede wszystkim to powieść o miłości, przemijaniu, zawiedzionych nadziejach, iluzji postępu i odchodzeniu świata, jaki znamy. O nieuchronności społeczno-ekonomicznych procesów, których nie jesteśmy w stanie powstrzymać. Jest to wreszcie podróż przez różne epoki i kultury, profesor Rasmussen bowiem to światowej klasy antropolog i patrzy na świat nie tylko przez pryzmat własnych doświadczeń.

Fragment powieści:

Z własnego wyboru od lat nie czytał gazet i nie oglądał telewizji. Nie miał do mediów pretensji, że pokazują świat jednowymiarowo i w czarno-białych barwach, przykrojony do ram politycznej poprawności – tak przecież na ogół wyglądała otaczająca go rzeczywistość, a trudno kręcić nosem na fakty. Wolał żyć wspomnieniami o świecie, który znał i rozumiał. Jeśli czynił wyjątek i włączał telewizor, to tylko wówczas, gdy emitowano stary film, który z jakiegoś powodu postanowił sobie przypomnieć. Marie często mu przy takich okazjach towarzyszyła. Obdarzona dużo lepszą pamięcią, okraszała projekcje wtrętami dotyczącymi ich osobistych wspomnień.

Początkowo zamierzał spędzić wieczór z książką, lecz po wizycie policjantów nie potrafił skupić uwagi na drukowanym tekście. Odłożył książkę i uruchomiwszy pilotem telewizor, przyciskiem wybrał kanał z filmami archiwalnymi. Zaledwie po kilku kadrach rozpoznał film, na który poszli do kina pierwszy raz po śmierci dzieci. Marie wybrała komedię, by sobie i jemu udowodnić, że piętnaście miesięcy po tragedii znów w pełni panuje nad emocjami. Wyszli z kina po dwudziestu minutach.

Dziś postanowił, że obejrzy obraz do końca. Komedyjka była głupawa, choć nie pozbawiona uroku, jaki widmom przeszłości bezkrytycznie przydaje nostalgia. Kobiety, bez względu na wiek, zadawały szyku. Mężczyźni uprawiali sporty, palili mnóstwo papierosów, jeździli szybkimi samochodami, drinki pili z wyszukaną elegancją, a rozmowy prowadzili z manierą światowców – innymi słowy, próbowali na różne sposoby wzbudzić zainteresowanie pań.

PO GODZINACH…


Sztuka Uli Cy, albo z przymrużeniem oka…

Ula Cy, której artystyczną sylwetkę naszkicowałem w poprzednim newsletterze, naprawdę zasługuje na bliższe poznanie. Mimo że żyła zaledwie dwa lata, zostawiła po sobie bogaty dorobek artystyczny i niemałe grono naśladowców. Mnie zaś zapewniała cenne chwile wytchnienia, nie wolne wszakże od różnorakich twórczych wyzwań. Nie unikała tematów trudnych, kontrowersyjnych, bywała obrazoburcza a czasem prorocza. Angażowała się też w politykę, czego dowodzi zamieszczona obok praca ze sztandarowego cyklu „Sztuka Uli Cy”. Czym była dla mnie artystyczna działalność Uli Cy? Sezonową błahostką? Pretekstem do odpoczynku od komputera? Zapewne. Mam wrażenie jednak, że czymś więcej. Mogłem patrzeć na świat jej oczami i komentować jego wybryki tudzież fanaberie z przymrużeniem oka. Co bynajmniej nie oznaczało stosowania taryfy ulgowej.


PIĄTKI Z PIĘTASZKIEM


Robinson i uczucie zazdrości

Mój poczciwy Robinson martwił mnie od tygodnia mizernym wyglądem. Jadł tłusto i obficie, dokładek nie odmawiał, mimo to marniał w oczach. Spostrzegłem, że sznurek od spodni mocniej zaciska, by portek nie zgubić.

Tęsknota za Anglią, orzekłem. Żal mi się go zrobiło, więc siódmego dnia podszedłem do Robinsona i pytam:

„Coś cię trapi, panie?”

„Zazdrość!” – wymamrotał.

„Z jakiegoż to powodu?”

„Przez ciebie!”

„Czegóż możesz mi zazdrościć?”

„Podłego stanu, w jakimś się urodził”.

Staliśmy, mierząc się wzrokiem. Jasnym mi się zdało, że Robinson padł ofiarą kolejnej tajemniczej choroby, na którą tylko biali, poddani ostrym promieniom słońca, są szczególnie podatni.

Tymczasem Robinson jakby sam do siebie przemawiał.

„O ile byłbym szczęśliwszy – perorował – gdybym był się urodził dzikusem, który świata poza wyspą nie zna”.

„Mówiłeś, że Anglia to też wyspa” – wyrwało mi się nieopatrznie.

„Głupiś! To wyspa, w której cały świat się mieści. Kobiety, pałace, szybkie konie, dworskie plotki, rozpusta, złocone kaftany, publiczne egzekucje. I tłustych kapłonów w bród”.

„Jedzenia i tu sobie nie odmawiasz”.

„Spójrz na mnie i powiedz, kogo widzisz? – Nie czekając na odpowiedź, mówił dalej: - Nieszczęśnika, z którego zadrwił los. Wcisnął mnie w cudzy kaftan i kazał oddychać cuchnącym powietrzem”.

Korciło mnie, by powiedzieć, że jeśli coś na wyspie cuchnie, to właśnie kaftan Robinsona. Ale ten nie pozwolił mi dojść do słowa.

„Ileż mógłbym dokonać – zawodził. – Wszystkie kantory kupieckie stały przede mną otworem. Zresztą, kto wie, czy za radą życzliwych bym nie poszedł i o tytuł doktora Oksfordu się nie pokusił...”

„Doktor Oksfordu koźlęcia ze skóry by nie oprawił” – wtrąciłem, by sprowadzić go na ziemię.

„A dwór królewski? – rozochocił się. – Któż jak nie człowiek moich talentów i mojej kondycji mógłby u boku króla obrastać w piórka?”

„Czy to nie ty mówiłeś, że posadę na dworze równie łatwo znaleźć, jak głowę stracić?”

„A od czego rozum? Wystarczy wiedzieć, kogo połaskotać miłym słówkiem, a komu podstawić nogę”.

Zapuścił się w ślepą uliczkę, z której tylko ja mogłem go wyprowadzić.

„Rozum, rzekłeś – podjąłem niewinnie. – Osoba tak wielkiego rozumu zdolna jest zobaczyć rzecz we właściwych proporcjach”.

„Co masz na myśli?” – spytał nieufnie.

„Kim byłbyś w Anglii? W najlepszym razie jednym z dworzan króla. Nie wypominając, jednym z milionów poddanych. A na wyspie Robinsona to Robinson właśnie władzę królewską sprawuje”.

„Chcesz rzec...”

„Tak, panie. Tutaj jesteś równy królowi Anglii”.

„Hm – bąknął prostując plecy. – Zaiste niegłupio mówisz...”

Z czołem wzniesionym ku niebu stanął tak blisko mnie, że poczułem odór dawno nie pranego kaftana.

„Piętaszku – odezwał się uroczyście, patrząc gdzieś ponad moją głową – postanowiłem dziś wieczorem wyprawić ucztę. Tuszę, że nie będę zmuszony zlecać tego zadania żadnemu innemu z dworzan”.








Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.