s.główna

Nr 40       9 października 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

ZE STOICKIEM SPOKOJEM


Przez dwa ostatnie stulecia straszyli nas z powodzeniem klasycy powieści grozy: Walpole, Lewis, Radcliffe, Stoker, Lovecraft, Poe. Ale chyba najstarszą relację o nawiedzonym domu zostawił nam Pliniusz Młodszy, rzymski pisarz i polityk żyjący blisko dwa tysiące lat temu. W jednym z listów pisze: „Był w Atenach duży, przestronny dom, który cieszył się tak złą sławą, że bano się tam mieszkać. W środku nocy rozlegał się hałas podobny do szczęku żelaza. Gdy się dobrze wsłuchać, brzmiało to jak pobrzękiwanie łańcuchami. Z początku ciche, zbliżało się stopniowo, aż nagle wyłaniała się zjawa, potrząsając łańcuchami na rękach i nogach. Miała wygląd starca, niemiłosiernie wychudzonego, z długą brodą i zmierzwionymi włosami.”


W końcu dom wystawiono na sprzedaż. W tym czasie przybył do miasta Atenodor, filozof stoicki. Niska cena budynku od razu wzbudziła jego podejrzenia. Przeprowadziwszy prywatne śledztwo, dowiedział się o duchu, mimo wszystko jednak postanowił zaryzykować. Pliniusz opisuje, jak doszło do spotkania filozofa z duchem: „[Duch] stanął przed nim i kiwał palcem, jakby go przyzywał. Atenodor w odpowiedzi dał ręką znak, żeby chwilę poczekał, po czym na powrót zajął się lekturą. Zniecierpliwiony duch zaczął mu pobrzękiwać łańcuchami nad głową. Filozof podniósł oczy i zobaczywszy, że duch nadal go przywołuje, wstał i podążył za nim, oświetlając sobie drogę. Duch kroczył powoli, jakby ciążyły mu łańcuchy. W pewnej chwili okręcił się i przepadł. Atenodor zrobił w tym miejscu znak, a nazajutrz udał się do władz miasta i poradził, żeby przekopali oznaczone miejsce. Tak też zrobiono. W miejscu wskazanym przez ducha znaleziono zakuty w łańcuchy szkielet mężczyzny. (...) Kiedy doczesne szczątki zebrano i poddano publicznej kremacji, duch przestał nawiedzać dom”.


Przykład Atenodora dowodzi, że filozoficzne podejście do życia nie musi oznaczać niezaradności. Zjawa miała szczęście, że trafiła na stoika.

PO GODZINACH


Sztuka Uli Cy, albo z przymrużeniem oka…


Polityka i literatura? Ula Cy, zwykle nieskora do opowiadania się po którejkolwiek ze stron w sporach politycznych, w sprawach jej zdaniem naprawdę ważnych czyniła wyjątek. Przykładem tego stała się głośna w swoim czasie praca z „Okresu Czerwonego”, w sposób subtelny choć jednoznaczny wpisująca się w nurt krytyki imperialnej polityki Rosji.

Gdyby to Ula Cy miała decydować o przyznaniu literackiego Nobla (przy zmianie regulaminu uwzględniającej pośmiertne honorowanie twórcy), nietrudno odgadnąć, do kogo nagroda by trafiła. Oraz kto na pewno nigdy by nie otrzymał Nobla za „osiągnięcia” na niwie pokojowej.


PIĄTKI Z PIĘTASZKIEM


Robinson i wybory miłości

Mój poczciwy Robinson przywołał mnie tuż po zachodzie słońca, kiedy szykowałem się już do spoczynku. Kazał mi siadać pod palmą, sam stanął trzy kroki ode mnie i przybrał tę niebezpieczną pozę, która w jego przypadku zwiastuje zapał kaznodziejski.

„Co jest siłą napędową naszego ziemskiego żywota? – zaczął, kierując na mnie surowe spojrzenie.

Twarz oświetlał mi księżyc i wiedziałem, że w sen przed Robinsonem nie ucieknę. – Miłość, Piętaszku – sam sobie odpowiedział, rękę kładąc w okolicy serca. – Powiedz, co wiesz o miłości?”.

Zaskoczył mnie pytaniem, oczekiwałem bowiem raczej długiego wywodu o zwodniczych drogach miłości, okraszonego kilkoma metaforami dla ilustracji zjawiska i gwoli przestrogi.

„Słono kosztuje” – wyrwało mi się.

„Jakże to?” – przysiadł na ziemi na wprost mnie.

„Nie każdego stać na taki wydatek. Żona to koszt trzech utuczonych świń, na córkę wodza trzeba wydać dwakroć tyle”.

„Durny Piętaszku! – poderwał się na nogi. – Miłość! Mówię o oceanie, na który wyprawiasz się każdej nocy, gdy we śnie myśli kierujesz ku ukochanej. Mówię o burzy, która z biciem serca potężnieje i porywa cię ku nowej a jakże wyczekiwanej krainie. O wietrze mówię, który wiekowe dęby muska jeno, a dorodnego mężczyznę zgina ku ziemi. O pożarze wreszcie, co dla świata całego niewidoczny pozostaje, a zakochanego spala jak pochodnię wiecznie płonącą ogniem bólu i pragnienia...”

„Tylko deszczu jeszcze brakuje i trzęsienia ziemi” – mruknąłem pod nosem, by zatrzymać ten potok literackich popłuczyn.

Ale Robinson w innym świecie już przebywał.

„Za jeden jej pocałunek gotów żem po ziemi się czołgać – jęczał w zachwycie. – Za błysk białego uda na okamgnienie odsłoniętego spod sukien i halek bogactwa całego świata bym oddał!”.

„Wolę, panie, byś akurat moim majątkiem nie rozporządzał!” – huknąłem.

Oprzytomniał. Wzrok miał dziki i nieprzyjazny.

„Miłość, durny Piętaszku, to jedyne bogactwo, o jakie warto zabiegać”.

Dojrzałem dla siebie szansę, więc pociągnąłem wątek merkantylizmu i spytałem:

„Jakże też, powiedz, o nią zabiegasz?”.

„Wzdycham, robię słodkie miny i oplatam kobietę spojrzeniem. Dobrze jest też w jej obecności blednąć i rumienić się na przemian”.

„Tylko tyle?”.

„Kupuję kwiaty, słodkości, bilety do teatru i pierścionki. Łzy rozstania z panieńskim stanem skutecznie osuszy złoty naszyjnik”.

„Kosztowna to rzecz...” – bąknąłem.

„Ale w nagrodę możesz odtąd nazywać ją żoną!”.

„Witaj, małżeństwo, żegnajcie, wydatki!”.

„Niezupełnie, Piętaszku. – Zmarkotniał. – Zamarzy jej się nowa karoca – kupuj! Większy dom w mieście, posiadłość na wsi – kupuj! Olejne obrazy, włoskie gobeliny, francuskie meble, zamorskie smakołyki, czarna służąca...”

„Trzos bez dna” – podsunąłem.

„Szczęśliwie któregoś dnia dopada ją starość i myśli zaczyna kierować ku Bogu”.

„Są więc i dobre strony starości – zaryzykowałem”.

„Tak, Piętaszku, mało która młódka oprze się czarowi dojrzałego mężczyzny”.

„Chcesz powiedzieć, że starość mężczyźnie przydaje uroku?”.

„Pieniędzy przydaje, durny Piętaszku! Nic tak nie rozkochuje młódek w starcach, jak pełny trzos”.


Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.