s.główna

Nr 46       20 listopada 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

AUTORKA KRYMINAŁÓW NA TROPIE ZBRODNIARZA


Poczytna amerykańska autorka powieści kryminalnych Patricia Cornwell wydała w 2002 roku książkę, która stanowiła odstępstwo od dotychczas napisanych. Dlaczego? Było tam przecież wszystko, co czytelnik znajdzie w typowym kryminale – zasłona nocy, narastający strach i seryjny morderca. Tyle że Cornwell odrzuciła formę beletrystyczną na rzecz literatury faktu, a czarnym bohaterem uczyniła Kubę Rozpruwacza, zabójcę pięciu prostytutek, który siał grozę w Londynie roku pańskiego 1888. Dowodziła, że wie, kim był tajemniczy morderca, wokół którego tożsamości do dziś powstaje wiele sprzecznych teorii – według niej to Walter Richard Sickert, znany angielski malarz impresjonista (1860-1942). Na jakiej podstawie tak twierdziła? Wykorzystując możliwości, które nie były dostępne śledczym w XIX wieku, zleciła przeprowadzenie badań DNA na podstawie próbek śliny pochodzących z listów Kuby Rozpruwacza i korespondencji Waltera Sickerta. Uczestniczący w projekcie naukowcy orzekli, że materiał DNA niemal na pewno pochodzi od jednej i tej samej osoby.


Wytypowanie Sickerta nie było strzałem w ciemno. Już w latach sześćdziesiątych XX wieku pojawiały się teorie, że to właśnie londyński impresjonista mógł być sprawcą ohydnych zbrodni. Dowodem na to miała być seria obrazów, które malarz stworzył w dwadzieścia lat po krwawych wyczynach Kuby Rozpruwacza. Płótna przedstawiały zamordowane prostytutki, często w pozach zaskakująco podobnych do tych, w jakich znajdowano ofiary mordercy z East Endu.


W wywiadach Cornwell przyznawała, że początkowo zamierzała napisać kolejną kryminalną powieść, jednak w trakcie zbierania materiałów zmieniła zdanie. Trzeba przyznać, że wraz z zespołem ekspertów i naukowców wykonała gigantyczną pracę. Między innymi zakupiła 30 obrazów Sickerta, by poddać je dokładnym oględzinom. Cóż, na podkreślenie zasługują nie tylko pracowitość i upór. Ponoć autorka zainwestowała w całe przedsięwzięcie 4 mln dolarów. Sądząc po wynikach sprzedaży, były to dobrze zainwestowane pieniądze. Cóż dodać? Książka pani Cornwell stanowi kolejny dowód na to, że literatura faktu sprzedaje się dużo lepiej niż beletrystyka.


Sickert w roli Kuby Rozpruwacza (lub jego wspólnika) był zresztą „wdzięcznym” tematem również dla innych pisarzy. Pisał o tym między innymi Stephen Knight, w podobnej roli obsadziła malarza Jean Overton Fuller. A Patricia Cornwell wydała jeszcze jedną książkę na ten temat (2017 r.), rzekomo odkrywając nowe fakty i dowody winy Sickerta. „Rzekomo”, naukowcy bowiem podają w wątpliwość zgromadzony przez nią materiał dowodowy i warsztat naukowca. Cóż, nam, postronnym widzom, pozostaje spojrzeć w oczy Sickerta i, puszczając wodze fantazji, samemu spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy Walter Sickert i Kuba Rozpruwacz to jedna i ta sama osoba. W literaturze nie chodzi przecież o to, by opisywana historia była prawdziwa. Powinna być za to dobrze opowiedziana.


ZAPISKI MĘŻCZYZNY PO NIEWŁAŚCIWEJ STRONIE CZTERDZIESTKI


Osioł a kosmonautyka radziecka

Pod bezchmurnym lipcowym niebem nad Krajem Krasnodarskim obywatel Pietruchin wprawnym ruchem sięgnął po butelkę i nie bez żalu wypił trzy ostatnie łyki napoju wyskokowego rodzimej produkcji. Poczuł ożywcze palenie w przełyku i na krótko wróciła mu radość życia. Odłożył butelkę, po czym grzejąc bose stopy w piasku plaży w kurorcie Gołubickaja, zawiesił rozmarzony wzrok na lazurowym niebie.

To, co tam ujrzał, napełniło go nadzieją, że po latach eksperymentów i podróbek rosyjski przemysł spirytusowy nareszcie powraca do najlepszych wysokoprocentowych tradycji Rosji radzieckiej.


Usadowiony niespełna dziesięć metrów dalej na Wielkopaździernikowym kocyku z wyhaftowanym sierpem i młotem, towarzysz Bielewin, emerytowany pracownik służb mundurowych, powierzał swe blade członki krasnodarskiemu słońcu, myśli kierując ku gromadce grających w piłkę dziewcząt. Od niedawna wyposażony w europejski światopogląd oraz amerykańską lornetkę „Made in China”, omiatał tęsknym wzrokiem dziewczęce wysportowane ciała w bikini.

Raptem, nie odrywając lornetki od oczu, za przykładem młodych sporstmenek wzrok skierował ku górze – i serce zabiło mu jak za młodzieńczych lat. Obiekt sunący po niebie nad Morzem Azowskim dowodził, że kosmonautyka radziecka, okupiona trupami Gagarina i Łajki, właśnie odnotowała kolejny sukces.

Podniosły nastrój zepsuła gromada rozwrzeszczanych przedszkolaków. Nie bacząc na powagę chwili, wystawiając jak najgorsze świadectwo zapatrzonym na kosmopolityczne wzorce rodzicom i pedagogom, jęły wywrzaskiwać:

- Osioł! Osioł na niebie!

Jeszcze przez chwilę obywatel Pietruchin, towarzysz Bielewin oraz dziesiątki równie patriotycznie nastawionych plażowiczów łudziło się, że osioł latający nad kurortem Gołubickaja jest widomą egzemplifikacją przewagi rosyjskiej myśli technicznej nad przyziemnie pragmatycznym Zachodem. Nadzieje prysły, kiedy za utrzymującym zwierzę spadochronem rozwinął się banner rosyjskiej firmy reklamującej dekadenckie sporty spadochroniarskie rodem z Zachodu.



PS Opisana historia jest, niestety, prawdziwa. Rzeczony osioł, na potrzeby reklamy wleczony na spadochronie nad Morzem Azowskim, okazał się zwierzęciem mało lotnym i ostatecznie wpadł do morza. W tłumie rozbawionych plażowiczów nikomu nie przyszło do głowy, by losem osła zainteresować obrońców praw zwierząt, a przypadek firmy zgłosić milicji. Można by zasadnie zapytać, kto w tym towarzystwie okazał się prawdziwym osłem?



Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.