s.główna

Nr 48       4 grudnia 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

WIZJONER Z PRAGI


W październiku 1937 roku w Stanach Zjednoczonych nakładem wydawnictwa Knopf ukazuje się angielski przekład Procesu, siedem lat wcześniej Knopf wydaje przekład Zamku, w 1941 roku czytelnik amerykański może się zapoznać z angielską wersją Ameryki. Krytycy różnią się w ocenach. Jedni nazywają Kafkę „wizjonerem” i „pisarzem wybitnym”, inni piszą z wyczuwalną ironią, że niemieckojęzyczny pisarz z Pragi musiał być istotnie twórcą nieprzeciętnym, skoro jego prozę („jak pisze wydawca”, dodają) podziwiają takie tuzy literatury, jak „Tomasz Mann, Gide, Aldous Huxley, Swinnerton i Rebecca West”. Jednak nawet ci, którzy Franza K. chwalą, dodają istotne w ich mniemaniu zastrzeżenie: Kafka „nie jest pisarzem dla każdego” (Louis Kronenberger); jego proza jest „śmiała, ambitna i odkrywcza, nie jest jednak dla czytelników, którzy nie lubią literatury trudnej i wywołującej niepokój” (Milton Merlin). Charles Neider jako jeden z nielicznych prorokował pośmiertny sukces pisarza: „Książki te są znane tylko nielicznym i przez nich cenione; jednak moim zdaniem będą cennym doświadczeniem dla wielu”. Warto wszakże zauważyć, że Neider pisał te słowa w sierpniu 1945, w świecie już naznaczonym przez koszmar wojny i Holokaustu; w świecie, dodajmy, dla którego Kafka nie jest już tylko twórcą dziwnej, onirycznej prozy, ale „zwierciadłem dla naszej niepewności, frustracji i lęków” (Neider).

GDY LEŻĘ W ŁÓŻKU…


„Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka”. Takim zdaniem rozpoczyna się nowela Kafki pt. Przemiana. Scena działa na wyobraźnię, prawda? Nie? To spróbujmy postawić się w sytuacji Gregora – czyli, jak mówią Amerykanie, wejść „w jego buty”. Po przebudzeniu widzimy, że znaleźliśmy się w obcym sobie miejscu; albo przez noc postarzaliśmy się o czterdzieści lat; lub też (wracamy do wizji Kafki) zamieniliśmy się w mysz, lwa, królika bądź robala. Tak rozumiana „przemiana” nie była Kafce obca. Bohater opowiadania Przygotowania do ślubu na wsi (powstało sześć lat przed Przemianą) snuje taką oto wizję: „Gdy leżę w łóżku, podobny jestem, jak sądzę, do wielkiego żuka”. A sam Franz w jednym z listów do Felicji Bauer porównuje siebie właśnie do robaka. Moja rada? Warto mieć baczenie na to, o czym myślimy, kładąc się do snu. Wszak „chwila przebudzenia jest najbardziej ryzykowną chwilą” (zdanie z Procesu). Może się na przykład okazać, że buty, które postawiliśmy wieczorem pod łóżkiem, już na nas nie pasują.


ZAPISKI MĘŻCZYZNY PO NIEWŁAŚCIWEJ STRONIE CZTERDZIESTKI


Z miłości do literatury polskiej

Stałem w osiedlowym spożywczaku, w myślach powtarzając krótką listę śniadaniowych sprawunków, kiedy ktoś pacnął mnie w plecy.

- Święte słowa – usłyszałem zachrypnięty baryton tuż za sobą.

Zrobiłem krok w lewo, przezornie zwiększając dystans od natręta, po czym lekko skręciłem głowę w jego stronę. Osobnik był w trudnym do określenia wieku, miał na sobie nieco wymięty, nienajnowszy garnitur od Bossa, na twarzy nosił bagaż zmarszczek i kłopotów.

- Święte słowa, szanowny panie – powtórzył chrapliwie i jakby o ton głośniej.

Pobiegłszy wzrokiem za jego spojrzeniem, zobaczyłem wywieszkę „ALKOHOL SZKODZI”.

Zanim zdążyłem dwa razy pomyśleć, w odruchu solidarności z milionami uciemiężonych mężczyzn świata wypaliłem:

- Niby tak, ale z drugiej strony alkohol spożywany w małych ilościach...

Wyprostował się. Był wyższy, niż myślałem. Pozostali kolejkowicze zrobili dwa kroki w tył.

- Nie chrzań pan – wychrypiał. – Wiem, co mówię. Szkodzi. Zarówno kwalitatywnie, jak i kwantytatywnie. Jestem tego najlepszym przykładem. Exemplum, rzekłbym, in extenso.

Poczułem na plecach znajomy mróz. Miałem naprzeciw siebie chorobliwie trzeźwego inteligenta z problemem alkoholowym, który jeszcze przed śniadaniem stawia pytania o sens bytu. Gorzej trafić nie mogłem.

- Zawsze można przestać – wymamrotałem, jednocześnie oceniając odległość dzielącą mnie od drzwi.

- Mnie nie wolno – odparował smutno. – Piję – zawiesił głos – dla dobra literatury polskiej.

Miałem chyba głupią minę, bo nie czekając na moje dictum, podjął dalej:

- Piję, bo muszę. Po latach prób przekonałem się, że najlepsze kawałki prozy wychodzą mi po pijaku. – Niespodziewanie chwycił mnie za klapy marynarki i przyciągnął do siebie. – Wiesz, co jest najgorsze? Pisanie o miłości. Bez pół litra nie siadam do klawiatury!

Ustąpiłem mu miejsca w kolejce. Kazał sobie zapakować trzy butelki „żubrówki” i dwie whisky. Cóż, przynajmniej wydawcy dobrze mu płacą.


PS Profesor Jan Wolny-Rozlazły, twórca polskiego maskulinizmu i założyciel Męskiej Partii Odrodzenia (MPO), w najbliższą środę wystąpi z wykładem: „Drukarz-drukarka; drwal-drwalka. Desygnaty genderowo-zawodowe narzędziem polityki lansowania parytetu dla kobiet na listach wyborczych”.


Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.