s.główna

Nr 61       5 marca 2021

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

MOJE LEKTURY



Imre Kertész, Los utracony


Węgierski Żyd Imre Kertész (1929-2016), laureat literackiej Nagrody Nobla (2002 rok), miał 14 lat, kiedy trafił do Auschwitz, następnie był więźniem obozu w Buchenwaldzie. Tam właśnie zastało go wyzwolenie. Ten fragment książki zaznaczyłem, choć tekst czytałem tak często, że znam go niemal na pamięć. Gdy z głośnika płynie komunikat, że obóz został wyzwolony, chłopiec myśli z niepokojem, jakie to może nieść konsekwencje dla niego i innych więźniów. Czy w rozgardiaszu, który powstał, pośród wybuchów radości, powszechnej bieganiny i rzucaniu się sobie w ramiona, ktoś pomyśli o jedzeniu? Dla więźnia Auschwitz, Ravensbruck czy Buchenwaldu wyzwolenie jest czymś abstrakcyjnym, za to pusta miska niesie zapowiedź głodu i wycieńczenia prowadzącego do śmierci. „Ale daremnie słuchałem (…), mogłem usłyszeć tylko o wolności i żadnej aluzji, ani jednego słowa o zaległej zupie,” zwierza się bohater powieści. Aż wreszcie z głośnika płynie komunikat wzywający „ludzi z byłego komanda kartoflarzy” do kuchni, a wszystkich innych mieszkańców obozu proszący, by jeszcze nie szli spać, bo zaraz będzie się dla nich gotować zupa gulaszowa. „(…) dopiero wtedy z ulgą opadłem z powrotem na poduszkę i dopiero wtedy sam pomyślałem – może po raz pierwszy poważnie – o wolności” (przeł. Krystyna Pisarska).


AUSCHWITZ A KALKA STEREOTYPÓW



Przed ponad dziesięciu laty, w trakcie przygotowań do pisania powieści Zła krew oraz Szczury i wilki zbierałem również relacje od żyjących jeszcze byłych więźniów Auschwitz-Birkenau. Co mnie uderzyło w postawie wielu z nich to pozytywny stosunek do ludzi, postawa wyzbyta pretensji, goryczy i pesymizmu, tak jakby mimo grozy przeżytych doświadczeń zdołali ocalić w sobie to, co najcenniejsze: nadzieję i wiarę w człowieka. Co podobnie zwróciło moją uwagę to fakt, że ich indywidualne relacje nie zawsze były zwierciadlanym odbiciem utrwalonego w literaturze i przekazach schematu obozowego życia i śmierci. Nie codziennie przecież zdarzały się wielogodzinne, mordercze apele na mrozie, nie każdy był świadkiem egzekucji, nie zawsze doktor Mengele stał na kolejowej rampie w oczekiwaniu na przyjazd nowych „królików doświadczalnych”. Zdarzały się miłości (jak ta, choć tragicznie zakończona, wielka miłość Edka Galińskiego i Mali Zimetbaum), było pisanie wierszy, wystawiano konspiracyjne przedstawienia teatralne, wymyślano i kolportowano obozowe dowcipy. „Pan się dziwi? Byliśmy młodzi, nie chcieliśmy myśleć tylko o śmierci. Każdy dzień mógł być ostatni, ale mógł też przynieść wyzwolenie” - taką często słyszałem odpowiedź


ZŁA KREW


Fragment


Porucznik Lepke w cywilu był ponoć nauczycielem muzyki. Jeżeli czas mu pozwalał, zachodził na próby, pogwizdywał oparty o framugę drzwi. Kiedy miał w czubie, siadał przy pianinie i improwizował. Nie opuścił żadnego z niedzielnych koncertów dla więźniów. Podczas jednego z nich – była to dopiero druga niedziela pana Pucherka w Oświęcimiu – porucznik Lepke nakazał orkiestrze grać „Marsz pracy w obozie koncentracyjnym”. Marsz skomponował jeden z więźniów specjalnie dla obozowej orkiestry. Rzecz jasna nie jest to jeden z tych utworów, jakie każda orkiestra świata ma w swoim żelaznym repertuarze. Więc pan Pucherek rozłożył nuty na pulpicie i założył okulary. Porucznik Lepke podchodzi i okulary mu strąca. Czemu nie grasz? Bez okularów nie widzę nut. A bez nut nie potrafisz? Tego utworu, odpowiada obdarzony słuchem absolutnym pan Pucherek, nigdy jeszcze nie słyszałem. Nie nauczyli cię „Marsza pracy w obozie koncentracyjnym”? To co ty, Żydzie, potrafisz grać? Pan Pucherek wstał i wyprostowany spojrzał porucznikowi Lepke w oczy. Potem podniósł do ust trąbkę i na stojąco zagrał. No, taki talent zdarza się raz na sto lat. Te dźwięki, dźwięki z Pucherkowej trąbki, trafiały prosto do serca. Nie było Żyda, który by melodii nie rozpoznał. Nawet goj by usłyszał w odegranym na trąbce „Szalem Alejchem” szabasowe pozdrowienie, skwierczenie szabasowych świec, wieczorne błogosławieństwo nad kielichem szabasowego wina. W oświęcimską niedzielę pan Pucherek swoją trąbką wyczarował nam żydowskie święto, prawdziwy szabat – za wszystkie nieodbyte szabaty oświęcimskie. Co to za melodia? - pyta porucznik Lepke, kiedy Pucherek skończył. Nasza, żydowska, odpowiada pan Pucherek. Za coś takiego, mówi porucznik Lepke i bawi się pistoletem, to powinienem ciebie zastrzelić. Chyba tylko ja, który znałem pana Pucherka jeszcze sprzed Oświęcimia, zdałem sobie sprawę, że przed porucznikiem Lepke stoi odmieniony Pucherek, na pewno nie ten, który skrywał się przed światem w mansardowym mieszkanku na Bałutach. Panie Lepke, przemówił – „panie” Lepke zamiast „poruczniku” Lepke, jakby na dowód, że kieruje swoje słowa nie do konkretnego porucznika Lepke, ale do wszystkich, absolutnie wszystkich Niemców – ja bardzo pana proszę, panie Lepke, by się pan nie zawahał. Niech panu ręka nie zadrży, gdy będzie pan pociągał za spust. Bo uśmiercić jednego Żyda to dopiero początek. Zabić wszystkich Żydów – to jest zadanie. Jak ja pana rozumiem… Tyle zła pleni się na świecie, i podobno za całe to zło my, Żydzi, ponosimy odpowiedzialność. Więc skoro świat miałby dzięki temu stać się lepszy, skoro w taki stuprocentowo gwarantowany sposób Żydzi i Niemcy – co prawda każdy z dwóch narodów na inny sposób – mogą się do ulepszenia świata przyczynić, to tu naprawdę nie ma nad czym rozdzierać szat. Ja, zwykły Żyd, bardzo bym nie chciał stawać światu na drodze do szczęścia. Pan Pucherek wygłosił tę mowę pięknym literackim niemieckim, skończył, lecz nie siadał. Porucznikowi Lepke drżała ręka. Ale nie miał wyboru. Bo tymczasem na plac zbiegli się chyba wszyscy obozowi esesmani i zrobiło się widowisko. Komendant zakazał sprzątać ciała. Dla przykładu. Więc pan Pucherek przeleżał na głównym placu apelowym przez noc do rana. Trafił do pieca z popołudniowym transportem.




Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.