s.główna

Nr 62       12 marca 2021

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

TRUDNA ROCZNICA


Niemal równo rok temu, gdy świat dopiero stawał u progu pandemii, jak wiele innych osób zadawałem sobie pytanie co do natury nowego dla większości z nas zjawiska oraz jego możliwego wpływu na życie jednostki. Jako urodzony pesymista, kusiłem się o snucie prognoz z pozycji optymisty. Po roku wiem, że optymizm słusznie bywa często kojarzony z naiwnością.


Rok temu pisałem, że pandemia to być może sposobność do zmiany sposobu życia, rozumianej jako rezygnacja z gromadzenia rzeczy niepotrzebnych i uwolnienia siebie od natłoku zwodniczych miraży i balastu śmieciowych idei. Może, zastanawiałem się, pandemia, grożąc ludzkości palcem, próbuje nam uświadomić prawdziwe znaczenie słowa wolność? „Rzadko przecież się zdarza, by Historia dawała nam ku temu tak znamienną sposobność” – wywodziłem. Wszak wolność to „możliwość skupienia uwagi na tym, co w przemierzaniu świata najcenniejsze: kontemplowanie widoków, poznawanie nowych miejsc, spotkania z ludźmi, zbieranie doświadczeń, wyciąganie wniosków, zdobywanie wiedzy”. Niepotrzebnie się mamiłem. „Wyścig po jeszcze lepsze smartfony, jeszcze bardziej inteligentne samochody, jeszcze większe apartamenty, jeszcze więcej «lajków»” zatrzymał się tylko na kilka chwil, by zaraz potem znacznie przyspieszyć.



W artykule sprzed roku pisałem: „Świat wyraźnie zwolnił, na moment chyba się zatrzymał; może właśnie obiera nowy kierunek. Jeśli nastąpi zmiana, chciałoby się wierzyć, że będzie to odmiana na lepsze i że przyjmie trwały charakter. Czy tak się stanie? Warto obserwować, kto w czasie po pandemii stanie się bohaterem zbiorowej świadomości: lekarz z pierwszej linii frontu w walce z zarazą czy piosenkarka chwaląca się na Instagramie nową torebką. W chwilach próby skorzy jesteśmy do składania wielkich obietnic, potem o nich zapominamy. Jak będzie tym razem?”.


Czas odpowiedział na wiele z podobnych pytań, udzielając zarazem srogiej lekcji takim jak ja fantastom. Swoją drogą, zastanawiam się, jak na podobne wyzwania odpowiedzieliby nasi wcale nie tak odlegli pobratymcy. Może oni postępowaliby bardziej racjonalnie.




ZAPISKI MĘŻCZYZNY PO NIEWŁAŚCIWEJ STRONIE CZTERDZIESTKI


Kilka luźnych uwag na temat końca świata


„Zbliża się koniec świata”. Ostrzeżenie wypisano dużymi literami na ulicznym słupie ogłoszeniowym, w centrum stolicy. Pod anonsem nikt się nie podpisał, ale, wiadomo, licho nie śpi. Zatrzymałem się. Ludzie przechodzili obok, nie zwalniając kroku. Nawet koniec świata wszystkim spowszedniał.


Przejąłem się wiadomością, nie powiem. Koniec świata oznaczał kilka ważnych zmian w moim życiu. Po pierwsze, oszczędności diabli wezmą. Albo ktoś inny. O potencjale twórczym nie wspomnę. Po co zresztą pisać (zakładając, że ktoś by to jeszcze zdążył wydrukować), jeśli plakatem anonsującym zagładę planety nawet pies z kulawą nogą się nie interesuje. Po drugie, zmuszony będę wreszcie przeczytać tych kilka książek, których lekturę od lat spychałem na później. Jakoś głupio odchodzić w kompletnej ignorancji.


Nad globalnymi konsekwencjami końca Ziemi wolałem się nie rozwodzić. Kto mnie poznał, ten zna wrażliwą stronę mojej natury. Kiedy tak stałem przed apokaliptycznym afiszem, pogrążony w ponurych myślach na temat raptownie kurczącej się przyszłości, dla poprawy nastroju postanowiłem przeprowadzić rachunek zysków i strat. Bankructwo tak dużego przedsiębiorstwa jak świat nie obejdzie się bez zgrzytów; z drugiej jednak strony radykalnie rozwiąże kilka drażliwych kwestii, choćby problem globalnego ocieplenia i grożącego ludzkości deficytu wody pitnej. Tym tropem poszedłem: owszem, koniec świata z pewnością przyniesie drastyczny niedobór żywności i zasobów naturalnych, jednak ten mocno zredukowany potencjał przypadnie do podziału garstce ocalałych. Dla nich powinno wystarczyć. Patrząc zaś na zagadnienie politycznie: choć zapowiedziany koniec świata zapewne wprowadzi niemałe przetasowanie w układzie akwenów wodnych i masywów górskich, to z tego samego powodu istnieje spora szansa, że uboga Afryka i bogata Europa nareszcie się zintegrują. Znowu wychodzi na plus.


Tak się pocieszając, odchodziłem już od słupa ogłoszeniowego, kiedy wzrok mój padł na plakat Muzeum Sztuki Hipermodernistycznej. Muzeum z dumą informowało, że w ramach „Wielkiej Introspektywnej Wiwisekcji Fruktowo-Futurystycznej” w latach 2022-2025 organizuje happeningowe pokazy „Obnażyć owoce ziemi”. Po otwierającym ekspozycję projekcie „Obieranie ziemniaków”, lata kolejne z udziałem międzynarodowej awangardy artystów przebiegać będą pod znakiem obierania jabłek, gruszek, bananów, cebuli – aż po wieńczące cykl łuskanie grochu. „Ha! – ucieszyłem się. – Artystycznej awangardzie jednak przyjdzie obejść się smakiem”. Czasem zapowiedź końca świata jest dobrą wiadomością.


Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.