s.główna

Nr 34       28 sierpnia 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

NOWA KSIĄŻKA


Pan Rasmussen (HarperCollins Polska 2020)



Fragment powieści:

Włożył klucz do zamka, lecz gdy próbował przekręcić, niespodziewanie napotkał opór. Nacisnął klamkę. Otwarte? Choć naturalnie przyszło mu do głowy, że wychodząc, mógł zapomnieć drzwi zamknąć, natychmiast tę myśl odrzucił. Starość starością, ale na swojej pamięci wciąż mógł polegać.


Jeszcze zanim przekroczył próg, zaniepokoiła go niezwykła o tej porze cisza. Zazwyczaj pod jego nieobecność Marie najpierw wysłuchiwała wiadomości, potem przełączała na stację z muzyką poważną. Tego dnia radio milczało, a z mieszkania nie dochodziły żadne odgłosy porannej krzątaniny. Wstrzymał oddech i nasłuchiwał, zanosząc modły, by jakiś dźwięk – powarkiwanie ekspresu do kawy, stukot balkonika, brzęk talerzy, cokolwiek – przerwał martwotę.


Odstawił torbę i na uginających się nogach przemierzył przedpokój. W salonie o mało nie wpadł na przewrócony koło stołu balkonik. Pokój wyglądał jak po przejściu tornada: powyciągane, opróżnione szuflady komód i szafy, pofałdowany w rogu, ściągnięty na lewą stronę dywan, wszędzie papierzyska i części garderoby. Marie leżała w kuchni, twarzą do podłogi, opierając policzek na zgiętym w łokciu ramieniu, jak ktoś na tyle świadomy, że w chwili upadku próbuje chronić głowę przed urazem. Spod znoszonej podomki wystawały podkurczone, pokryte plątaniną żylaków nogi. Zdawało mu się, że poruszyła palcami lewej ręki, więc szybko, nieporadnie, przewrócił ją na plecy i próbował cucić. Dopiero wtedy zobaczył czerwone pręgi na szyi. Jego krzyk zaalarmował sąsiadów z naprzeciwka i to właśnie Sawakowie powiadomili policję.

PO GODZINACH


Sztuka Uli Cy, albo z przymrużeniem oka…

Sztuka a filozofia – czy mogą stanowić zbiory komplementarne? W twórczości Uli Cy związek sztuki z filozofią stanowi naczelne przesłanie, u swych podstaw odwołujące się do rudymentarnych pytań o kondycję człowieka. Czy prymat gatunku ludzkiego jest niepodważalnym faktem? Czy korona królestwa zwierząt istotnie należy do człowieka? Jeśli zdolność myślenia jest wyznacznikiem definiującym wyłącznie homo sapiens, czy Kartezjuszowskie „Myślę, więc jestem” jest jedynym probierzem naszej egzystencji? Odpowiedzi być może czają się tuż za rogiem.


PIĄTKI Z PIĘTASZKIEM


Robinson i kozia muzyka

Mój poczciwy Robinson, po bezsennej nocy wstał z postanowieniem, że pora zostać artystą. Zamiast jednak najpierw w skrytości oszacować dystans między artystycznym zapałem a talentem, postanowił decyzję obwieścić nie zwlekając i całą Ziemię uszczęśliwić swą sztuką.

Jako że cała Ziemia Robinsona to, nikomu nic nie ujmując, jedna bezludna wyspa, a na niej Robinson i Piętaszek, padło, rzecz jasna, na mnie.

„Piętaszku – zaczął, wybiegając wzrokiem za horyzont, jakby w innym zgoła świecie przebywał i niechętnie obcych do niego dopuszczał – twój pan postanowił oddać się muzyce”.

„Muzyce – powtórzyłem nie bez obawy, bo słowo zabrzmiało mi w uszach zgrzytliwie, jakby z języka dzikich Salamaków pochodziło”.

„Muzyka, Piętaszku – ciągnął – jest sublimacją sztuki, ideałem, ku któremu winien dążyć każdy, kto ma odwagę artystą się nazywać”.

Zastygł w pozie, jaką przybierają małpy przy wybieraniu pcheł i, wciąż patrząc ponad mą głową, jął wyjaśniać:

„Pisać? Toż pisarzem każdy, ciebie nie wyłączając, zostać może. Wahałem się więc jeszcze między malarstwem a muzyką, bo w obu tych sferach trzeba dużo więcej niż zwykłego sprytu do obracania jęzorem. Malarstwo, uznałem jednak po namyśle, niewiele od pisarstwa się różni, bo podobnie jak to drugie, urodę i plugastwo świata jeno opisuje, jest tylko niczym lustro, w którym świat się odbija. Cóż więc mi zostało?”

Dał znak ręką, bym szedł za nim. Nie odwracając się, perorował dalej z niebezpiecznym zapałem:

„Muzyka, Piętaszku, jest koroną wszelkich sztuk! Nie opisuje, a przetwarza, nie odzwierciedla jedynie zastanej rzeczywistości, a nowe światy powołuje do życia. – Zanim zniknął w chacie, podniósł palec i dokończył: - Tajemnica. Jest, a przecież nauka zwie ją niebytem. Istnieje dla zmysłów, a ręką jej nie uchwycisz. Piętaszku, nadstaw uszu, niebawem zanurzysz się w Tajemnicę”.

Kiedy wynurzył się z chaty, w pierwszej chwili uznałem, że z jakiegoś powodu pozbierał odpadki z ostatnich obiadów i kolacji. Rozpoznałem kozią skórę naciągniętą na kawałek wygiętego drewna, zakończonego deszczułką, do której umocował trzewia nieboszczki kozy.

„To właśnie muzyka?” – domyśliłem się.

„Instrument, Piętaszku, za pomocą którego twój pan muzykę wyczarowuje”.

Zaczął koniuszkami palców trącać napięte trzewia. I z miejsca pożałowałem, żeśmy kozę niefrasobliwie skazali na śmierć.

Zrobił przerwę, by zapytać:

„Co czułeś?”

„Żal po nieboszczce kozie”.

„Durny Piętaszku! – żachnął się i dalej jękliwie rzępoli. – Nie dano ci nawet tej odrobiny artystycznego smaku, z którym szczury i węże się rodzą”.

„Jakże to?”

„Znana to rzecz – ciągnął, nie przestając z zapałem szarpać kozich trzewi – że szczury za grajkiem choćby i w wodę skoczą. A wąż przy dobrym muzyku potrafi zatańczyć”.

„Marne towarzystwo” – mruknąłem.

„Jakże ubogi jesteś duchem! Bóg zamknął przed tobą świat, do którego nawet bezrozumne zwierzę ciągnie jak do koryta”.

„Niewiele żeś się pomylił!” – tyle zdołałem wykrzyknąć. Zasłaniając uszy, zrobiłem w tył zwrot i wdrapałem się na skałę. Z bezpiecznej wysokości patrzyłem, jak z zarośli wypełza, wyfruwa i wybiega całe leśne towarzystwo, podobne do armii połączonej istnieniem wspólnego wroga.

Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.