s.główna

Nr 58       12 lutego 2021

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

NOWA POWIEŚĆ



Pierwsza z zapowiadanych w poprzednim newsletterze dobrych wieści: powieść Pokój bez widoku (wydawcą jest Media Rodzina) ukaże się w połowie kwietnia. Stali czytelnicy newslettera zapewne pamiętają, że książka miała mieć swą premierę w ubiegłym roku; plany, jak łatwo się domyślić, pokrzyżowała pandemia.


Już o tym pisałem, ale pokrótce przypomnę dość pokrętne losy Pokoju bez widoku. Powieść zacząłem pisać osiem, dziewięć lat temu. Komputerowy chochlik sprawił, że tekst w ówczesnym kształcie (ok. 50 stron) przepadł. Byłem pewny, że na zawsze, i zdecydowałem się projekt zarzucić. Po latach okazało się, że część pliku można przywrócić. Zachowały się też odręczne notatki. W tej sytuacji uznałem, że warto temat kontynuować. Może największą pokusą była chęć wprowadzenia postaci, której nie sposób polubić?


John M. Godart, profesor uniwersytetów Princeton, Berkeley i Columbia, laureat nagrody literackiej Pulitzera, przyjaciel Saula Bellowa, wymieniany w gronie pewniaków do literackiego Nobla, to postać fikcyjna. A że uważny czytelnik dopatrzy się podobieństwa do postaci autentycznych? Cóż, będzie to tylko dowodziło pewnej powtarzalności ludzkich losów.


JÓZEF K. SZUKA SPRAWIEDLIWOŚCI


Istnieją trzy rodzaje uwolnienia, malarz Titorelli wyjaśniał w rozmowie z Józefem K., zaraz rzecz pokrótce wyłuszczając: prawdziwe uwolnienie, pozorne uwolnienie i przewleczenie. To pierwsze jest najlepsze, ale uzyskanie go graniczy z cudem. Pozorne uwolnienie łatwiej uzyskać, nie jest ono jednak ostateczne i trzeba się liczyć z kolejnym aresztowaniem. Przewleczenie zaś wymaga nieustannej czujności i pełnego zaangażowania, bez liczenia się z czasem. W zasadzie to zajęcie na całe życie.


Jakie rozwiązanie Józef K. powinien wybrać? Jak ma szukać tak zwanej sprawiedliwości? Czy już od samego początku nie jest skazany na porażkę? Wyobraźmy sobie jego próżne zabiegi: porusza się po omacku, mizerną lampą próbując rozświetlić ciemność, nie wiedząc, co czai się za jego plecami.




ZAPISKI MĘŻCZYZNY PO NIEWŁAŚCIWEJ STRONIE CZTERDZIESTKI


Przed użyciem zapoznaj się


Szanuję słowo mówione i pisane, przez lata całe brałem więc za dobrą monetę płynące z ekranu telewizora zapewnienia o zbawiennym oddziaływaniu i niepowtarzalnej jakości środków piorących, tabletek przeciw bólowi głowy czy mikstur gwarantujących dobre samopoczucie, zdrowy sen i trzeźwy ogląd świata. Prostolinijnej wiary piszącego te słowa nie zachwiał nawet producent ciasteczek, które w swoim czasie jąłem sukcesywnie nabywać skuszony reklamą, że co trzecie opakowanie tychże zawiera również gotówkę; po kilkudziesięciu próbach zrezygnowałem, w duchu porażki odnotowując smutny fakt, że jedynym ponadplanowym znaleziskiem był fragment piły tarczowej i przeterminowany bilet do filharmonii.


Czarę goryczy przyszło mi wychylić w pewien zimowy dzień, kiedy to złożony gardłową niedyspozycją ufnie zażyłem reklamowany w porze największej oglądalności medykament, którego producent gwarantował pożądane działanie w przeciągu godziny. Skończyło się tym, że do kataru i bólu gardła dołączył stokroć gorszy... katar żołądka. Przykuty do łóżka – i telewizora – czasu miałem aż nadto, by zrozumieć, na czym polegał mój błąd. Naiwność, pojąłem, brała się z niewłaściwego odczytania zamiarów firm farmaceutycznych, producentów ciasteczek, środków na komary czy proszków nasennych. Cała rzecz, dotarło do mnie poniewczasie, jest niczym innym jak formą zabawy, okiem puszczonym do ewentualnego nabywcy. Nikt od nas nie oczekuje, byśmy brali na wskroś poważnie litanię zachwalających dany środek zaklęć, skoro towarzyszy im nieodmiennie zastrzeżenie: „Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu”.


Od tej pory na telewizyjne reklamy patrzę okiem eksperta. Oto gdy na przykład pani o nader pociągającej aparycji przekonuje na własnym przykładzie, że po zażyciu leku „X” ból głowy mija jak ręką odjął, ja, w lot chwytając żart, komentuję: „Dobra, dobra! «Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki...»”. Albo też miast głowić się bezowocnie nad filantropią banku, który gwarantuje 4-procentowy zysk, podczas gdy inne banki oferują mizerny jeden procent, kwituję z miną wtajemniczonego: „Przed użyciem zapoznaj się...”.


Choć ostatnio coraz częściej łapię się na myśli, że dobrze by było, gdyby konsument z owego „użycia” najzwyczajniej w świecie zrezygnował...


Może zasadę „Przed użyciem zapoznaj się...” warto również odnieść do serwowanych nam zewsząd ideologicznych haseł, pseudoporad, sloganów i prawd objawionych, które bezkrytycznie łykamy jako własne?



PS Występują też na pozór bardziej subtelne formy reklamy. Dowiadujesz się oto, telewidzu, że ulubiony serial oglądasz dzięki wytwórcy kremu przeciwzmarszczkowego, na „Wiadomości Sportowe” zaprosił cię producent wody mineralnej, a sponsorem „Prognozy Pogody” jest sieć telefonii komórkowej. Tylko patrzeć, jak przed kolejnymi derbami stolicy kibice usłyszą: „Sponsorem transmisji meczu Legia Warszawa-Polonia Warszawa jest Komenda Główna Policji”.




Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.