s.główna

Nr 17       24 kwietnia 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

HAMLETYZOWAĆ CZY NIE?


Tydzień temu pisaliśmy na nowo Proces Kafki, dziś spróbujmy wejść w buty Mistrza ze Stratfordu i nieco uaktualnić jeden z genialnych dramatów Williama. Że płytkie i niegodne pióra autora Otella? Cóż, jakie czasy, taki Hamlet. Zwłaszcza w dobie pandemii i mediów społecznościowych. A uśmiechać się zawsze warto.


PIĄTKI Z PIĘTASZKIEM


Robinson i melancholia

Mój poczciwy Robinson wynurzył się z głębi lasu i zmierzał ku mnie niespiesznym krokiem. Nie od razu go poznałem. Odział się w biały obrus, którym okrywamy stół tylko w porze wielkich świąt, na rozwichrzone włosy wcisnął wianek z żółto kwitnących chwastów. Uznałem, że lepiej zrobię, nie zwracając na niego uwagi. Ze zdwojoną energią jąłem ciągnąć kozie wymiona, by zebrać mleko na poranny posiłek. Kątem oka widzę, że doszedł do końca zagrody, zawrócił i uroczystym krokiem znowu maszeruje, mając tylko mnie i kozy za widzów. Przedefilował tak raz i drugi i widzę, że przestać nie zamierza. Nie wytrzymałem i, nie przerywając dojenia, przemówiłem łagodnie: „W dziwnym cię widzę stanie”.


Jakby tylko na to czekał. Przystanął, bokiem skierował się ku mnie, każąc mi podziwiać swój zarośnięty profil z kępą chwastów na głowie. „A więc poznać to po mnie?” „Nie inaczej” – przytaknąłem na wszelki wypadek. „Bo widzę świat onirycznie, Piętaszku”.


Nie słyszałem jeszcze o takiej chorobie, spytałem więc przezornie: „Czy to aby nie zaraźliwe?”. „Bez obawy, Piętaszku, ta przypadłość dotyka tylko filozofów i poetów”. „Boże anglikanów i papistów, miejcie mnie w swojej opiece!” „Oneiros, Piętaszku, oneiros na jawie miałem” – obwieścił. „Na pewno i na to jest ratunek” – pocieszyłem. „Oneiros po grecku właśnie sen znaczy”. „Nie możesz tego ludzkim językiem powiedzieć?” „W tym właśnie rzecz! We śnie owym doznałem objawienia, że ku wyższym celom winienem dążyć, od samego języka poczynając. Od dziś koniec z plugastwem wyświechtanych przymiotników! Koniec z pospolitymi rzeczownikami, których używałem jednako przy stole, na polu i w latrynie”. „Nadmiar słońca każdego zmoże” – wyrwało mi się.


A Robinsonowi w to graj! „Helios, durny Piętaszku! Od wschodu do zachodu greckie helios na niebie nam świeci. Gdy pomyślę, jak prostacko aż do dziś się wysławiałem, przemożna melancholia mnie ogarnia!”


Zabrzmiało to jak nazwa nowej choroby, pospieszyłem więc z pytaniem. Robinson się zaśmiał. „Melancholia? Od greckiego słowa melankholiā pochodzi, które czarną żółć oznacza”. „Dawniej dopadało cię zwykłe przygnębienie. Czyliż od dziś nawet kozy będą cierpieć na melancholię?” „Życie, Piętaszku, jest zbyt efemeryczne, by prostacką wulgarnością języka karmić się na co dzień”. „Efemeryczne?” – powtórzyłem bez entuzjazmu. „Od greckiego ephemeros, co oznacza żyjącego jeden dzień ledwie. Pora, Piętaszku, byś i ty, choć świadomy swego marnego pochodzenia, próbował choćby wykwintnym językiem ze swym panem się zrównać”.


„Czas na jedzenie” – powiedziałem, napełniwszy dzban mlekiem. „Jedzenie? Durny Piętaszku, powołaniem twego pana jest ambrozja, pokarm greckich bogów”. „Coś ci rzeknę, panie. Nim helios na niebie zajdzie i efemeryczny dzień dobiegnie końca, przyjdziesz wyżłopać resztki prostackiej polewki z koziego mleka, które ci łaskawie zostawię”.

NIC JUŻ NIE BĘDZIE TAK JAK DAWNIEJ. CZY ABY NA PEWNO?


W świecie anglojęzycznym określenie travel light oznacza „podróżowanie z lekkim bagażem”. Zalety? Większa swoboda ruchu (czyż nie stawiamy na wolność?), łatwość przemieszczania się, uwolnienie od roli stróża własnego dobytku, możliwość skupienia uwagi na tym, co w przemierzaniu świata najcenniejsze: kontemplowanie widoków, poznawanie nowych miejsc, spotkania z ludźmi, zbieranie doświadczeń, wyciąganie wniosków, zdobywanie wiedzy.

A gdyby tak zasadę travel light uczynić stałą praktyką życia? Pozbyć się balastu niepotrzebnych dóbr, śmieciowych idei, zwodniczych miraży podsuwanych przez sezonowych celebrytów, pragnień podsycanych reklamami. Czy to projekt realny, czy jedynie życzeniowe myślenie zrodzone pod wpływem okoliczności? Zwłaszcza teraz warto zamiar porzucenia balastu przemyśleć na poważnie, a jeszcze lepiej zacząć realizować. Rzadko przecież się zdarza, by Historia dawała nam ku temu tak znamienną sposobność.

Pandemia niemal z dnia na dzień cofnęła nas na linię startu. Zatrzymała wyścig po jeszcze lepsze smartfony, jeszcze bardziej inteligentne samochody, jeszcze większe apartamenty, jeszcze więcej „lajków”. Prawdziwy świat okazał się inny, niż nam wmawiano, i teraz na potęgę próbujemy się w nim odnaleźć.

Racjonujemy zgromadzoną w domu żywność, by ograniczyć do minimum wyprawy do sklepu. Polegamy na życzliwości sąsiadów, choć tylko kilka kliknięć myszką dzieli nas od tysięcy fejsbukowych znajomych. A telewizyjne reklamy sprzed zaledwie trzech tygodni wydają się nam odległe o całe lata świetlne od otaczającej nas rzeczywistości.

Paradoksalnie w obliczu globalnego zagrożenia mit o równości wydaje się wreszcie ziszczać – choć nie w sposób, o jakim byśmy marzyli. Ze zdziwieniem odkrywamy oczywiste przecież prawdy, jak choćby tę, że wszyscy podlegamy prawom biologii. Choroba nikogo nie dyskryminuje i dla nikogo nie ma względów. Sięga po biednych i bogatych, za nic ma autorytety, nie ugnie się przed siłą, kosi koronowane głowy, gwiazdy filmowe i zwykłych zjadaczy chleba, młodości też nie oszczędza. Owszem, za pieniądze możesz zafundować sobie prywatną klinikę z personelem i najnowocześniejszym respiratorem, co ci jednak z tego, jeśli przyjdzie dzień, gdy nie będzie komu go obsługiwać?

Wróg jest niewidzialny, nieprzewidywalny, nieprzekupny – i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

W tych dniach często słyszymy, że świat, który się wyłoni z mroków pandemii, nigdy już nie będzie taki jak przedtem. Zastanawiająco zgodnie, choć zapewne nie zawsze to samo mając na myśli, hasło to głoszą ekonomiści, analitycy, przywódcy religijni, socjologowie, różnej maści politycy, filozofowie, domorośli prorocy. Jedno jest pewne: zestawione obok siebie dwa wielkopostne obrazy – papież stojący samotnie na pustym placu św. Piotra i madryckie lodowisko Palacio de Hielo zamienione w kostnicę – zapiszą się trwale w historii XXI wieku.

Świat wyraźnie zwolnił, na moment chyba się zatrzymał; może właśnie obiera nowy kierunek. Jeśli nastąpi zmiana, chciałoby się wierzyć, że będzie to odmiana na lepsze i że przyjmie trwały charakter. Czy tak się stanie? Warto obserwować, kto w czasie po pandemii stanie się bohaterem zbiorowej świadomości: lekarz z pierwszej linii frontu w walce z zarazą czy piosenkarka chwaląca się na Instagramie nową torebką. W chwilach próby skorzy jesteśmy do składania wielkich obietnic, potem o nich zapominamy. Jak będzie tym razem?


(Tekst opublikowany na stronie Wszystko Co Najważniejsze. © Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy).





Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.