s.główna

Nr 55       22 stycznia 2021

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

CO CZYTAM?


KRWAWY POŁUDNIK

Plastyczność opisów, epicki rozmach, częste uciekanie się do przypowieści, biblijna stylistyka – to niektóre charakterystyczne cechy pisarstwa Cormaca McCarthy’ego (ur. 1933). Na polski przełożono wszystkie powieści McCarthy’ego, m.in.: Suttree (Suttree, 1979), Krwawy południk (Blood Meridian, 1985), To nie jest kraj dla starych ludzi (No Country for Old Men, 2005), Droga (The Road, 2006); oraz Trylogia Pogranicza, na którą składają się: Rącze konie (All the Pretty Horses, 1992), Przeprawa (The Crossing, 1994), Sodoma i Gomora (Cities of the Plain, 1998).


Na mnie największe wrażenie wywarły tytuły tworzące Trylogię Pogranicza oraz powieść Krwawy Południk. McCarthy podejmuje w nich tematykę amerykańskiego pogranicza, mitycznego Dzikiego Zachodu. Podczas jednak gdy w trylogii akcję osadza w latach 40. i 50. minionego wieku i bohaterami czyni szesnastolatków, całości nadając charakter narracji o dojrzewaniu i przechodzeniu do dorosłości, w Krwawym Południku umieszcza akcję w XIX wieku, a przed oczami czytelnika przesuwa makabryczny korowód antybohaterów. Rozprawia się z westernowym mitem Ameryki, ukazując sceny okrucieństwa i przemocy obnażające prawdziwą jego zdaniem naturę człowieka – stworzenia żądnego zadawać ból i uśmiercać dla samej chęci czynienia zła.


„W najpodlejszym stworzeniu znajdziesz nikczemność, ale gdy Bóg lepił człowieka, diabeł stał obok. Bo człowiek może wszystko. Może zrobić maszynę. I maszynę taką, co sama zrobi drugą maszynę. I czynić może zło, które przetrwa tysiąc lat, nie trzeba go podsycać”. Czytając McCarthy’ego, trudno nie ulec plastyczności opisów, a zarazem nie sposób wyrzucić z pamięci raz przeczytanych słów. W moim przypadku od pierwszej lektury powieści minęło sześć, może siedem lat, a co jakiś czas do niej wracam – choćby po to, by dostrzec pominięte wcześniej walory plastyczne. Załączony rysunek nie odnosi się do żadnej konkretnej sceny. Jest raczej syntetyczną próbą oddania odczuć i skojarzeń, jakie budzi we mnie McCarthy, gdy zadaje takie oto pytania:„Jak myślisz, czym jest śmierć? O kim mówimy, gdy mówimy o człowieku, który był, a którego już nie ma? Czy to ślepe zagadki, czy może część prawodawstwa każdego człowieka? Czymże jest śmierć, jeśli nie siłą sprawczą? I ku komu zmierza?” (powieść przetłumaczył Robert Sudół).


ZAPISKI MĘŻCZYZNY PO NIEWŁAŚCIWEJ STRONIE CZTERDZIESTKI


Wykład profesora Orang Utana na temat homo sapiens


Patrzyliśmy, jak wskaźnik profesora wędruje po ekranie, pokazując ilustrujące narrację obrazki. Jak przystało na światowej sławy akademika bez zapędów do oratorstwa, profesor Orang Utan mówił tonem pozbawionym egzaltacji, sprowadzając relację do suchych faktów:


- Samiec homo sapiens miał już dobrze po siedemdziesiątce, był mocno posiwiały i przygarbiony. Wsiadł do autobusu, wyszukał ostatnie wolne miejsce i opadł na siedzenie. Pojazdem tak mocno telepało, że usadowieni homo sapiens zapierali się nogami, by nie spaść, ci stojący trzymali się oburącz uchwytów. Na najbliższym przystanku dołączyła ciężarna samica. Ucapiła się poręczy, w drugiej ręce dźwigała torbę z zakupami.


Siwy samiec dostrzegł ciężarną homo sapiens. Bacznie zlustrował wzrokiem otoczenie. Dostrzegł siedzących po drugiej stronie dwóch młodych samców: ich uzębienie, strój i słuchawki na uszach wskazywały, że mają nie więcej jak szesnaście lat. Samiec, potrząsając resztkami siwej grzywy, przemówił: „Może któryś z panów ustąpiłby pani miejsca?” Młode samce zdjęły słuchawki i odburknęły: „A bo co?” Stary dźwignął się, sam ustępując siedzenie samicy. „Ładnie was wychowali” – sarknął. Młodziki poderwały się i przyparły starego do drzwi. „Jak ci się nie podoba, to wyp...”


W skupieniu chłonęliśmy egzotyczną opowieść. Wskaźnik profesora Orang Utana zatrzymał się na ostatnim obrazku.


- Na najbliższym przystanku stary samiec wylądował na chodniku. Zważywszy na relacje w obrębie omawianego przez nas gatunku, możemy przypuszczać, że nie powrócił już do stada. I rzecz, zwracam państwu uwagę, nie miała prawa inaczej się skończyć. Albowiem stary samiec popełnił chyba wszystkie możliwe błędy, jakie wymieniają badacze fauny pierwotnej specjalizujący się w homo sapiens. Po pierwsze, próbował wymusić na młodych samcach uprzejmość wobec samicy. Po drugie, nie wziął pod uwagę oczywistej kulturowo-socjologicznej zależności, w myśl której młody samiec nie może w obecności grupy rówieśniczej okazać uległości. Po trzecie wreszcie, nie dysponując stosowną siłą fizyczną, świadom reguł walki o prymat w stadzie, nie powinien był rzucać wyzwania młodszym, silniejszym samcom. Reasumując, niefrasobliwość przypłacił życiem.


Po wykładzie wróciłem do domu, jak zwykłe obierając drogę przez plac Bohaterów, w którego centralnym miejscu, obok pomnika generała Szym Pan Zee, ustawiono klatkę z czterema homo sapiens. Tym razem jednak nie mogłem się przemóc i zamiast do klatki, przyniesione im banany cisnąłem do śmietnika. W taki dzień jak dzisiaj, pomyślałem, naprawdę trudno uwierzyć, że my, małpy, pochodzimy od człowieka.



PS Naukowcy ostrzegają, że w XXI wieku w zastraszającym tempie rośnie liczba osób, którym do komunikacji z innymi osobnikami wystarcza zasób dwustu słów. Na podstawie własnych obserwacji mogę zaświadczyć, że ocena ta została mocno zawyżona.




Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.