s.główna

Nr 45       13 listopada 2020

autoRPortret

GrzegorzGortat  

(1957 - *), pisarz

* Uzupełnić post factum

PANDEMIA, CZYLI NIE JESTEŚ PANEM WŁASNEGO LOSU


Powiedzieć, że pandemia dotyka niemal każdą sferę życia, to już tylko truizm. Chwieją się międzynarodowe układy polityczne, gospodarki wielu krajów ledwo zipią, do głosu dochodzi wszelkich barw ekstrema, celebryci udają wirusologów, a niektórzy wirusolodzy pozują na celebrytów. Świat stanął na głowie – i wiele wskazuje na to, że w tej niewygodnej pozycji długo jeszcze pozostanie. Trudno oczekiwać, by w okolicznościach tak nienormalnych sfera kultury rozwijała się normalnie. Straty ponoszą aktorzy, muzycy, artyści estrady, wielcy i szeregowi przedstawiciele świata kultury, ale też i administracyjni pracownicy muzeów, teatrów, kin oraz szeregu innych instytucji kulturalnych. Pisarze nie są wyjątkami. Wydawcy ograniczają działalność do minimum, przekładane są premiery książek, z niektórych tytułów się rezygnuje.


Premiera powieści Pokój bez widoku, która miała mieć miejsce w maju, została przełożona na październik. W związku z pogarszającą się sytuacją wydawca podjął decyzję o kolejnym przesunięciu terminu wydania – tym razem na pierwszą połowę przyszłego roku. Wydawca ma dobre intencje, chce, by książka ukazała się w bardziej sprzyjających okolicznościach. Mam nadzieję – i wcale nie z uwagi na jednostkowy przypadek – że te „sprzyjające okoliczności” to czas mierzony w miesiącach, nie w latach; i że są spore widoki nie tylko na to, że Pokój bez widoku trafi do rąk czytelników, ale i że pandemia pozostanie tylko ponurym wspomnieniem. Czego sobie i Państwu życzę.

CO NOWEGO?


Robinson i Piętaszek tydzień temu powiedzieli ostatnie słowo, cykl o sztuce Uli Cy również dobiegł końca. Co w zamian? Od tego wydania stałą pozycją w newsletterze będą Zapiski mężczyzny po niewłaściwej stronie czterdziestki. Przed kilku laty ukazywały się cyklicznie w Wirtualnej Polsce; mam nadzieję, że dziś przypomniane, włącznie z nowymi, które będą na bieżąco powstawać, będą nadal śmieszyć, edukować i skłaniać do myślenia. Chętnie wysłucham Państwa uwag po każdej prezentacji.


Sztuka Uli Cy przechodzi do historii, nie będzie to jednak koniec mojej – naszej – przygody ze sztuką. Do nowego roku jeszcze dość daleko, już teraz jednak podjąłem noworoczne zobowiązanie, by na nowo nawiązać romans z muzą, do której zalecałem się jako nastolatek. Jak to bywa w przypadku burzliwych związków, i ta miłość nie była do końca odwzajemniona. Może i ja nie dochowałem wierności? W połowie liceum zacząłem zdradzać Starych Mistrzów dla Czwórki z Liverpoolu, w ślad za nową fascynacją przyszło zainteresowanie językiem Szekspira i Faulknera. Wybrałem anglistykę.


Skąd więc to nagłe odrodzenie uczuć? Przed kilku miesiącami zgodziłem się na udział w projekcie, który wymagał odświeżenia skromnych przecież i mocno „zardzewiałych” umiejętności. Był to prawdziwie skok na głęboką wodą. Nie jestem pewien, czy z tej przygody nie wyjdę poobijany, ale decyzji nie żałuję. I przez wrodzony mi upór postaram się jak najczęściej powracać do romansu z lat licealnych. Co, jak widać po przedstawionej próbce, niekoniecznie musi zakończyć się sukcesem.


ZAPISKI MĘŻCZYZNY PO NIEWŁAŚCIWEJ STRONIE CZTERDZIESTKI


Dziewczynka z zapalnikami

Mieszkający ze mną po sąsiedzku profesor X., człowiek wielkiego serca lecz, niestety, dysponujący bardziej niż mizerną emeryturą, dorabia sobie jako parkingowy na miejscowym osiedlu. Choć nieskory do zwierzeń, przydybał mnie w pewien sobotni poranek i opowiedział mrożącą krew w żyłach historię. Podaję ją słowo w słowo, nieco tylko skracając, by jak najszybciej dojść do niosącej przestrogę puenty:


- Równo tydzień temu wybrałem się na spacer do centrum. Mróz był jak dzisiaj. Nogi same poniosły mnie na plac Defilad. Patrzę, a w samym środku postalinowskiej kamiennej pustyni stoi dziewczynka z zapałkami. Sypie śnieg, mała kuli się w przymałym paletku, przechodnie tymczasem na jej widok jeszcze przyspieszają kroku. Złość mnie wzięła na niesprawiedliwy los, który jednym pozwala raczyć się grzanym piwem, a innych wysyła z zapałkami na ulicę. Podszedłem i z troską w głosie pytam:

- W domu aż taka bieda?

Niewinne fiołkowe oczy zmierzyły mnie taksująco i raptem słyszę:

- Na studia zbieram.

- Dziecko drogie! A ile ty masz lat?

- Dwanaście.

- Nie za wcześnie myśleć o czesnym?

- To pan nie wie, ile dziś kosztuje nauka. Odpowiednie środki zdołam zgromadzić nie wcześniej niż do czasu osiągnięcia pełnoletniości.

Zdziwił mnie tak dojrzały sposób formułowania myśli u małego dziecka. Mówię z troską:

- Ale na sprzedaży zapałek zarobisz grosze! Skórka nie warta wyprawki!

Nagle słyszę nad uchem ochrypły bas:

- Kup pan od małej zapalnik. – Dryblas miał pooraną bliznami twarz i posturę atlety. Chciałem się cofnąć, ale złapał mnie za kołnierz i zmusił do obejrzenia zawartości koszyczka.

- Na co mi zapalnik? – wydusiłem.

- Pańska inwestycja we własne bezpieczeństwo. – Wolną ręką obmacał mi kieszenie spodni, znalazł mój dowód i spisał z niego adres. – Szanowny pan nie kupi zapalnika, to przyjdę z uzbrojonym granatem.

- To bandytyzm! – zapiałem. – Idę na policję!

- A ładnie to tak – krzyknęła dziewczynka z zapalnikami – żeby stary chłop zaczepiał na ulicy małą dziewczynkę?

W ramach zawartego tego dnia kontraktu profesor X. będzie wpłacał comiesięcznie sto złotych na konto małej. W geście dobrej woli dryblas zgodził się rozbić tę sumę na cztery tygodniowe raty.


- Z emerytury nie wydolę – profesor z jękiem zakończył opowieść. – Nie słyszał pan o jakimś dozorcostwie? Co drugą noc mam wolną.





Jak się zapisać do grupy odbiorców newslettera? Proszę wysłać „tak” na adres: grzegorzgortat@gmail.com.
Aby zrezygnować z prenumeraty, wystarczy wysłać „nie”. Na ten sam adres proszę kierować wszelkie pytania i uwagi.